Od samego rana mgły i szron, około południa zaczęło się odrobinę przebijać słońce. Zamiast walczyć z kurzem, wyszłam na taras z aparatem. Robota po powrocie i tak czekała, ale przynajmniej przez kilka chwil byłam w „innym wymiarze” – trochę bardziej poetyckim.
KONTYNUUJ CZYTANIE – te wpisy mogą Cię zainteresować:
Nie wiem, czy nadal mamy cztery pory roku, jeżeli nawet, to z całą pewnością proporcje między nimi…
Tym razem również tylko fragmenty. Taras w całości jeszcze się nie prezentuje. Jest już umyty…
Nie mogłam się oprzeć. Dwa tygodnie różnicy, a taras wygląda zupełnie inaczej – teraz żałuję, że…
Zapraszam Was na herbatkę na naszym tarasie, który wysprzątałam dzięki jednej z Was. Rozsiądźcie…
Taras przez długi czas był dla mnie polem bitwy. Zmagania z uprawą ogrodu w donicach trwają…
Nasze ferie wiosenne dobiegają końca. Pogoda nie była ani trochę wiosenna. Nie wiem, czy na palcach…