Aby urozmaicić nasz świąteczny pobyt w Polsce, 30 grudnia wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Gdańska. Na miejscu, pierwsze kroki skierowaliśmy do… kina. Poprzedniego dnia, jeszcze w Łodzi, nie udało nam się dostać biletów i obiecaliśmy, że spróbujemy kolejnego dnia, a że akurat jesteśmy w Gdańsku.
Obiecane, dotrzymane – obejrzeliśmy „Hobbit: Pustkowie Smauga”.

Wbrew pozorom, to nie my nalegaliśmy na ten tytuł, tylko Igorek. Swoją drogą jestem zdumiona, że w Polsce jest to pozycja dla widzów w wieku 7+. Wiem, że Tolkien napisał Hobbita jako bajkę dla dzieci, ale dla mnie filmowa adaptacja, jest jednak zbyt „obrazowa”. W Szwajcarii ten film można oglądać od 12 lat lub w towarzystwie osoby dorosłej od lat 10.
Jak na trzygodzinny seans – całkiem dobrze to zniosłam, szczególnie że nie są to moje klimaty. Jeszcze jedno różni Szwajcarię – przerwa w projekcji filmu. Zwyczajowo, w połowie filmu następuje pauza. Ma to miejsce podczas projekcji filmu każdej długości, natomiast podczas tych dłuższych – naprawdę się przydaje.
Po seansie, chłonąc wieczorny klimat Gdańska, powolnym spacerem zakończyliśmy dzień.


Sylwestrowy wtorek rozpoczęliśmy od śniadania i spaceru po ulicy Długiej. Później pojechaliśmy pokazać Chłopcom zamek w Malborku oraz Archikatedrę Oliwską. Koniec roku 2013 świętowaliśmy na domówce u znajomych.
Nie trafiliśmy z miejscem noclegowym, więc wyjazd skróciliśmy, ale wypad i tak był fajny. Więcej szczegółów na podroze.fragmentator.pl.