Migawki z nadal świątecznego salonu. Ku pamięci, bo chyba czas pochować wszystkie ozdoby. A może by tak zacząć przywoływanie wiosny?
Podobno z blogowaniem jest jak z jazdą na rowerze, nigdy się tego nie zapomina, ale można wyjść z wprawy.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz siedziałam na rowerze, ale ostatni wpis na blogu pojawił się 19 października. 3 miesiące temu. Kwartał temu. W zeszłym roku.
Nie obiecam, że blog odżyje. Nie obiecam systematyczności. Ale obiecuję, że to miejsce nie zniknie. Jeszcze nie, bo nadal mam ochotę na swój kawałek internetu.
Dziękuję tym osobom, które uparcie mnie tu wyglądały, a w szczególności tym, które odezwały się do mnie prywatnie. To bardzo miłe i podnoszące na duchu.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.