Jest dobrze, tzn. dobrze może nie, bo za oknem burza, ale nie jest źle.
Przygotowując się na wyjazd do Singapuru, mentalnie szykowałam się na zwiedzanie z parasolem w ręku oraz zakup nowych butów, zakładając, że obecne mogą nie przetrwać ogromnej ilości deszczu.
To mój szósty dzień w Singapurze, dzisiaj pierwszy raz nie opuściłam przed południem hotelu z powodu pogody. A to i tak przede wszystkim dlatego, że nie czuję się dobrze (chyba pierwszy raz w dorosłym życiu, mam problemy żołądkowe).
Większość must-see (musisz zobaczyć w Singapurze) już zobaczyłam, więc właściwie mała laba chyba mi nie zaszkodzi.
A skoro mam ekstra czas, a ponad połowa pobytu już za mną, pomyślałam, że spiszę swoje
wrażenia z Singapuru
Nie taki mały
Przede wszystkim, Singapur nie jest aż tak mały jak to sobie wyobrażałam. Myślę, że życie w małym, szwajcarskim miasteczku, odmieniło moje postrzeganie przestrzeni. Już od dawna nie tęsknię za wielką aglomeracją, ale jako rodowita łodzianka, potrafię docenić zalety takowej. Singapur wydaje się idealnym połączeniem jednego i drugiego, dodatkowo biorąc z obu to, co najlepsze.
Nie taki betonowy
Władze Singapuru dokonały cudu – nie wiem jak im się udało ulokować na tak ograniczonej przestrzeni aż tyle parków. Ich obszar i wygląd są imponujące! Słyszałam hasło, że Singapur chce być miastem w ogrodzie (miasto ogrodów to zbyt małe wyzwanie) – muszę przyznać, że może się to o dziwo udać.
Nie tak tłoczno
Miasto Lwa jest drugim na świecie najgęściej zaludnionym państwem (po Monaco). Nie wiem co sprawia, że nie jest to bardzo dokuczliwe. Jedyne momenty, kiedy dość mocno odczuwam masę ludzką, to pora posiłków. Czy to jeszcze na śniadaniu w hotelu, czy później w mieście, znalezienie wolnego miejsca (miejsca, nie stolika!) bywa wyzwaniem. Złapanie taksówki w godzinach szczytu graniczy z cudem, ale komunikacja miejska nie wygląda w tym czasie gorzej, niż w każdym innym mieście na świecie – radzi sobie.
Nie tak drogo
Oczywiście znaczenie ma fakt, że mieszkamy w Szwajcarii. Trzy szwajcarskie aglomeracje wyprzedzają Singapur w zestawieniu* (*artykuł usunięty) najdroższych pod kątem życia. Na dziesięć wymienionych miast, Singapur jest siódmy. Tuż przed nim plasuje się Lozanna, natomiast na miejscu 4 i 3 są odpowiednio: Zurych i Genewa. Stawkę aglomeracji, w których życie należy do najdroższych rozpoczyna Londyn, na drugiej pozycji jest Oslo. To tylko statystyka, ale liczby podobno nie kłamią.
Myślę, że najdrożej jest się tu dostać, później wyzwaniem jest nocleg, ale już jedzenie czy poruszanie się po mieście, nie musi przyprawiać o zawrót głowy, chociaż oczywiście wszystko zależy od standardu, ale tak jest wszędzie.
Nie tak egzotycznie
Jestem w Azji, jestem w Azji, jestem w Azji… Są miejsca, gdzie naprawdę się tego nie czuje, nawet jeżeli obok siedzi para egzotycznej urody. Czasami czuję się jak bym nie opuściła Europy. Prawdopodobnie doznanie łagodzi fakt, że i na ucho i na oko króluje tu angielski. Mówiony brzmi bardziej znajomo, niż np. w wydaniu japońskim. Pisany – często przysłania wszystkie inne krzaczkowate znaki. A ta para obok mnie? Pewnie jak ja – turyści.
Jestem na tak
Gdyby nie odległość i koszt dostania się tutaj – Singapur byłby w czołówce najchętniej odwiedzanych przeze mnie miast. A tak… Pozostaje mi tylko wyjść jeszcze dzisiaj z hotelu i możliwie intensywnie wykorzystać pozostałe trzy dni pobytu.