24 czerwca Chłopcy pierwszy raz sami (tzn. bez nas) lecieli samolotem. Ja byłam wtedy w Łodzi, więc nie asystowałam nawet przy pakowaniu i odwożeniu na lotnisko. Już dzień wcześniej brzuch bolał mnie z emocji, a od rana Chłopców i Męża bombardowałam SMS-ami w stylu: Czy zabraliście, czy macie, czy jesteście, czy pamiętaliście…?
Mąż, chociaż większy twardziel, także dopytywał się Chłopców o emocje i samopoczucie. Na co Igorek (12 lat) zareagował ze spokojem i wielkim luzem:
-Tata, no co ty! Przecież my lataliśmy wiele razy, mówimy w kilku językach – zero stresu! 😀
Do uprzyjemnienia podróży dołączył się LOT. Chłopcy mieli wykupione zwykłe bilety, tzn. bez asysty. Wiadomo, to by była ujma dla nastolatków. Dzień przed wylotem Mąż zabukował dla nich miejsca obok sobie w 12 rzędzie. Gdy Chłopcy wsiadali do samolotu, wręczono im nowe karty pokładowe. Okazało się, że mają miejsca w rzędzie 24.
Nic wielkiego, ale Mąż zapytał LOT o przyczyny tej zmiany. Odpowiedź:
Tylko sęk w tym, że usługa opieki nie była wykupiona.
Najważniejsze, że Chłopcy bezpiecznie i na luzie dotarli do Warszawy. Ich pobyt w Polsce dobiega jednak końca, bo 4 lipca ponownie wsiadają w samolot. Mnie oczywiście znowu będzie bolał brzuch, ale najważniejsze, że Chłopaki mają postawę „zero stresu”.
Do naszego wylotu do Stanów zostały równe 3 tygodnie. Nadchodzący tydzień będzie chyba najważniejszy i najbardziej frapujący.
- w poniedziałek zawożę Męża do szpitala na operację. Wiem, że tego dnia na niczym innym się nie skupię i większość czasu spędzę w szpitalu,
- na wtorek zaplanowane mam: odwiedziny u Męża, spotkanie z koleżanką, odbiór nowej kanapy dla Igorka, wieczorem ma się pojawić ktoś zainteresowany wynajęciem mieszkania,
- w środę zabieram Męża do domu, a wieczorem odbieram Chłopców z lotniska,
- w czwartek z samego rana jedziemy do Berna, na rozmowę w amerykańskiej ambasadzie w sprawie wiz!
- na piątek mamy zaplanowaną wizytę w urzędzie gminy, u dilera samochodowego, który ma od nas odkupić samochód, a wieczorem mamy pożegnalną kolację dla znajomych. W piątek jest tutaj zakończenie roku szkolnego więc może Chłopcy pojawią się w swoich szkołach, ale decyzje pozostawiam im, bo oficjalnie obaj zostali już pożegnani.
- mam nadzieję, że w piątek lub w sobotę przyjedzie firma przeprowadzkowa, aby spakować nasz dobytek,
- bardzo możliwe, że od niedzieli będziemy funkcjonować tylko z tymi rzeczami, które zabierzemy później do samolotu.
Gdzieś pomiędzy będę oczywiście do ostatniej chwili przeglądała, wyrzucała lub pakowała nasze rzeczy. Skończę malowanie białej komody. Wywiozę na wysypisko kolejną stertę rzeczy. No i będę sprzątała – chociaż w tych warunkach jest to syzyfowa praca. No i ciekawa jestem jak sobie poradzimy w kuchni z jednym garnkiem?