Nałóg – zakorzeniona dysfunkcja sprawności woli przejawiająca się w chronicznym podejmowaniu szkodliwych dla organizmu decyzji, które są sprzeczne z przesłankami rozeznania intelektualnego.
Od kilku dni jestem w domu tylko z chłopcami. Ponieważ w naszej gminie trwają zimowe ferie sportowe w domu także zapanowała luźniejsza atmosfera. Igorek ma dwa razy dziennie bloki zajęciowe w ramach Projektwoche, ale właściwie poza funkcją taksówkarza ja także mam większy luz. A to spowodowało, że kolejny raz dała o sobie znać moja natura nałogowca…
Nigdy w życiu nie paliłam. Bez alkoholu mogę funkcjonować, chociaż przyznaję, że trzy raz w życiu byłam niedysponowana. Narkotyków (miękkich, twardych, średnich – czy jakie tam są) nigdy w życiu nie spróbowałam. Odjazd miałam raz, gdy do operacji narkozę mi podano. Jest jednak coś. Mam samodzielnie zdiagnozowaną naturę nałogowca…
Jak mnie coś wciąga to na całego. Nie pamiętam o jedzeniu. Zarywam noce. Ograniczam funkcje życiowe i towarzyskie. Co mogę podporządkowuję nałogowi. Podejmuję szkodliwe dla organizmu decyzje. Wiem, że to co robię nie jest dobre, jednak nie przestaję. Moje decyzje nie dość, że szkodliwe są jeszcze sprzeczne z przesłankami rozeznania intelektualnego. Już gorzej być nie może – natura nałogowca…
Ze szkodą dla snu, bo kończę nad ranem z myślą, że za trzy godziny muszę wstać. Ze szkodą dla rozsądnego odżywiania (się), bo chłopcom podam posiłek, a sama podjadam w międzyczasie. Ze szkodą dla ruchu, bo zalegam na kanapie i tylko myśl o pustych brzuchach chłopaków lub Igorku czekającym pod szkołą skutecznie mnie z niej ściąga. Jednak poza tym wszystkim górę bierze – natura nałogowca…
Dlatego mnie nie ma. Dlatego milczę. Oddaję się nałogowi. Kiedyś z tym skończę. Nie będę miała wyjścia. Powrót do realnego świata jest nieunikniony. Podniosę się z kanapy, zacznę jeść obiady, odrobinę zwiększę dawkę snu. Teraz jeszcze się delektuję. Teraz wykorzystuję czas ferii. Niech się wyżyje moja natura nałogowca…
I tak od poniedziałku. Od początku ferii. Każdą wolną chwilę między czterokrotnymi kursami szkoła-dom. Między podanym obiadem, a sprzątaniem po kolacji. Między wyjściem po zakupy, a rozwieszaniem prania. Między telefoniczną rozmową z mężem i wieczornymi przytulankami z chłopakami. Nałogowo czytam…
Wrócę… jeszcze tylko trochę się podelektuję. Przecież nie będę działała wbrew naturze… 😉
Miłego weekendu!