Kwiecień obfitował w emocje, w przeważającej liczbie pozytywne. Miniony miesiąc to m.in. ferie wiosenne, Święta Wielkanocne, odwiedziny rodziny i oczywiście Komunia Igorka.
W drodze do Polski-Praga
Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy na Święta Wielkanocne pojedziemy do Polski w pełnym składzie. Ostatecznie wszyscy wsiedliśmy w samochód. Już trzeci raz na przystanek w drodze wybraliśmy Pragę. Liczyłam na wiosenną aurę, bo do tej pory zawsze odwiedzaliśmy miasto zimą. Pogoda nie była zbyt wiosenna, ale i tak było sympatycznie.
Powrót inny niż zwykle
Do Łodzi dotarliśmy w sobotę, a już w Poniedziałek Wielkanocny Mąż trafił do szpitala. Został dawcą komórek macierzystych. To ważny temat i historia na osobny wpis, ale muszę przyznać, że zetknięcie z polską służbą zdrowia było pewnym szokiem.
Z powodu procedury przygotowawczej i zabiegu, w kontrze do zbliżającej się wielkimi krokami Komunii Igorka, do Szwajcarii musiałam wrócić z chłopcami sama. Pierwszy raz autobusem. Pierwszy i na razie ostatni.
Gdyby służba zdrowia była lepiej zorganizowana, pewnie nadal bym nie wiedziała jak taka podróż wygląda. Najważniejsze, że dotarliśmy szczęśliwie do domu.
Mały, ale daje radę
Podczas pobytu w Polsce dostałam od Męża nowy komputer. Mój iMac ma od dawna problemy z monitorem. Nie chciałam zmieniać systemu liczę, że komputer da się jeszcze naprawić. Musimy tylko przewieźć go do Polski, tutaj naprawa nie jest opłacalna. Do tego czasu mogę się ratować zgrabnym MacBookiem. Jedyny problem to przeskok z 27 cali na 13. Mam nadziej, że uda mi się przestawić. Wielkim plusem jest fakt, że jestem teraz mobilna.
Goście i wycieczki
Tuż po powrocie z Polski rozpoczęliśmy przygotowania do odwiedzin rodziny. Na ponad tydzień przyjechała do nas Moja Siostra z Mężem i Dziećmi. A na kilka dni przed Komunią dołączyli do nas Moi Rodzice. Pogoda tym razem była łaskawa. Były spacery, wycieczki i zabawa na świeżym powietrzu.
Byliśmy m.in. w wąwozie Aareschlucht
oraz w Thun.
Komunia Igorka
Najważniejszym dniem była oczywiście uroczystość Pierwszej Komunii Świętej. Mimo że w piątek nastąpiło załamanie pogody a sobota była wyjątkowo chłodna, to w niedzielę pogoda była idealna. Było słonecznie i przyjemnie ciepło. Uroczyście, gwarnie i radośnie. Igorek był bardzo skupiony i przejęty.
Po uroczystości w kościele udaliśmy się na obiad do zaprzyjaźnionej włoskiej restauracji na starym mieście. To była prawdziwa uczta, żeby nie powiedzieć rozpusta. A na koniec sernik i tort bezowy serwowane już na domowym tarasie. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni, a najszczęśliwszy był Igorek.
Taras w kwietniu
W kwietniu rozpoczęliśmy sezon tarasowy. Co prawda przegapiłam kwitnienie sadu, ale wokół nadal pełno jest innych roślin w rozkwicie. Mimo iż pogoda rzadko nas rozpieszcza, to przecież nie odbiera im uroku.
A jak Wam minął kwiecień?