Tak, wiem, to szaleństwo. Sama nie wiem jak do tego doszło. Poszłam do komórki przejrzeć pudła ze świątecznymi ozdobami i wyciągnęłam pudło… z choinką.
Z choinką, którą kupiłam w USA. Stała u nas w zeszłym roku. Pierwsza w naszej historii sztuczna choinka. Rok wcześniej były pierwsze w naszej historii święta bez choinki. Co te Stany robią z człowiekiem? 😛
Przejrzałam mój telefon (to moja najlepsza baza pamięci) i widzę, że w zeszłym roku choinka pojawiła się u nas 3 grudnia. Początek grudnia, to dla mnie standard. Na święta i tak zazwyczaj wyjeżdżamy, więc świąteczny nastrój wprowadzałam wcześniej, aby Chłopcy również nasz dom kojarzyli ze świętami.
Rok 2020 jest nietypowy pod wieloma względami. Przeprowadzka z USA do Szwajcarii bez Męża, rozłąka, brak perspektyw na rodzinne święta w Polsce i ogólnoświatowa pandemia zmieniająca codzienność każdego z nas, wszystko to dało mi w kość. W listopadzie poczułam już takie zmęczenie, że potrzebowałam mocnego, optymistycznego akcentu.
Po 15 listopada zaczęłam z pudeł wyciągać lampki, latarnie i świeczniki oraz powoli dekorować dom, a 23 listopada stanęła u nas choinka! Do grudnia stała ozdobiona tylko lampkami, ale już w takiej odsłonie spełniała swoje zadanie – poprawiała mi nastrój. Nietypowy rok wymaga nietypowych rozwiązań.
grudzień 2020 – Szwajcaria
Podejrzewam, że w przyszłym roku zapragnę powrotu do uroku i zapachu żywej choinki, ale tym razem sztuczna choinka sprawdziła się idealnie. Za dwa dni odbiorę z lotniska Męża, który przyleci ze Stanów. Dom na święta przystrojony. Pozostanie gotowanie świątecznych potraw i nietypowe dla nas święta w domu.
Niech to będzie dobry miesiąc – witaj grudniu!