Nasz Igorek jest bardziej szwajcarski od niejednego Szwajcara w swojej klasie. Nie jest to może trudne, bo takich rodowitych Szwajcarów, na 22 osoby w klasie, jest chyba czterech. Mówiąc rodowity mam na myśli fakt, że oboje rodzice są Szwajcarami i niech to nawet będzie dopiero pierwsze pokolenie.
Wracając do szwajcarskości Igorka. Obaj nasi synowie są bardzo poukładani, ale Igorek zaczyna bić rekordy. Dzisiaj nawet żartem zapytałam Męża, czy to już ten czas, kiedy powinno nas to zacząć martwić. Wiecie, można odstawać od grupy rówieśników, ale jak bardzo można odstawać?
Mały uważa, że skoro ktoś oznajmia reguły, to zarówno sam ogłaszający, jak i słuchacze powinni się do nich zastosować. Np. na basen nie można wchodzić w butach. Wszystkie dzieci na basen wchodzą boso. Wychowawczyni Igorka chodzi po hali basenowej w butach. Nie w specjalnych butach, które zmienia na tą okoliczność. W butach, w których chodzi po dworze – Igorka to oburza. Przecież nie wolno! Są obrazki, są napisy, są reguły.
Pani od niemieckiego oznajmiła kiedyś dzieciom, że za rozmowy na lekcji będzie kara – wystawienie za drzwi na 5 minut. Mały wrócił kolejnego dnia wzburzony do domu i od progu opowiada – dzieci gadały i gadały, a Pani nic. A przecież miała być kara za rozmowy. Dlaczego Pani nie robi tego, co sama powiedziała?
Wychowawczyni Igorka powiedziała dzieciom, że powinny tak dzielić sobie pracę domową, aby codziennie poświęcać na jej zrobienie około 15 minut. Najlepszy przyjaciel Igorka robi wszystkie zadania już w poniedziałek, czym nasz syn jest bardzo oburzony, bo przecież Pani powiedziała, że trzeba je podzielić i odrabiać codziennie.
Jednak dopiero dzisiaj na serio zaczęłam się o Igorka martwić. Jak zwykle po powrocie do domu, Mały opowiada co działo się w szkole. Ponieważ ostatnie godziny były zajęciami z plastyki, tym bardziej dopytywałam się jak było. Igorek od małego uparcie twierdzi, że nie umie malować i za zajęciami plastycznymi, delikatnie mówiąc, nie przepada.
Okazuje się, że Pani rozdała dzieciom szablony liści. Kazała je odrysować i pokolorować. Chwilę później wyszła z klasy. Zostawiła dzieci same na dwie godziny lekcyjne! Nie mam pojęcia jak mogła sobie na coś takiego pozwolić. Wyszła, a dzieci (jak to dzieci, sama pamiętam takie momenty) rozbrykały się po całej klasie. Robiły wszystko poza malowaniem. Leano nie namalował nawet jednego liścia. Wyobrażacie sobie.:-0 A wszystkie inne dzieci namalowały po jednym.
A Ty Igorku ile liści namalowałeś?
pytam nie wyczuwając powagi sytuacji
12
pada odpowiedź
I jak myślicie – powinniśmy zacząć się martwić?
😉
Jesień na zdjęciach jest zeszłoroczna. To nasza najbliższa okolica. Przeszukuję zakamarki dysku, który automatycznie archiwizował komputer i “wydłubuję” odnalezione ujęcia. Miałam ustawioną zbyt małą częstotliwość tworzenia kopii, muszę to zmienić. Ale dobrze, że w ogóle miałam uruchomiony automatyczny zapis i archiwizację.