Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy na Dominikanie. Nowy Rok przywitaliśmy na Florydzie. To zalety położenia geograficznego naszego aktualnego miejsca zamieszkania. Lot na Dominikanę trwa trochę ponad 3 godziny, a na Florydę spokojnie można dojechać w 5 godzin.
Stan Floryda odwiedziliśmy po raz trzeci lub czwarty, ale pierwszy raz wybraliśmy zachodnie wybrzeże Florydy. Przystanki na naszej trasie to:
- Tampa,
- Petersburg,
- Wenecja,
- Fort Meyers
- Tallahassee (stolica stanu Floryda).
To była bardzo przyjemna końcówka roku, chociaż jak to w życiu – wcale nie idealna. Sylwestrowy toast wznosiłam w pokoju hotelowym, bo tego dnia dopadła mnie grypa żołądkowa i… dostępność toalety przysłoniła wszystkie inne atrakcje tego wieczoru. Na grypę chorowaliśmy wszyscy po kolei i prawdę mówiąc, to moje główne wspomnienie z wyjazdu na Florydę.
Na szczęście w pamięci został mi także wieczorny spacer po Fort Myers, smak rogalików i szampana kupionych w Saint Petersburgu, spacer z Mężem po plaży w Wenecji i wystrój dziwacznego hotelu, w którym nocowaliśmy w Tallahassee. Wbrew dolegliwościom, które nam towarzyszyły, to był całkiem udany wyjazd.
W Fort Myers jedliśmy obiad w bardzo fajnym miejscu. Buffet City to restauracja bufetowa, która oferuje przeogromną liczbę dań. Głównie japońskich oraz chińskich, ale w bufetach widziałam również pizzę, kurczaka i żeberka. Są sałaty, zupy, dania zimne (takiego wyboru w sushi już dawno nie widziałam), na ciepło, różne desery, a nawet stanowisko hibachi. Ogromny wybór w bardzo rozsądnych cenach. (Adres: 5020 S Cleveland Ave #100, Fort Myers, FL 33907)
Cytaty, które przeplatają ten krótki tekst, pochodzą z otrzymanych w Buffet City ciasteczek z wróżbą. Zazwyczaj ciastek nie zjadam, a do wróżb nie zaglądam. Ale, ponieważ to był dzień 1 stycznia, uznałam, że potraktujemy to jak zabawę i zachowałam sentencje, które wylosowaliśmy.
Przypomina mi się przy okazji, jak dwa lata temu składałam życzenia noworoczne. Wyjątkowo dla nas byliśmy wtedy w domu i śmiałam się, że chyba pierwszy raz w historii składam takie życzenia siedząc na własnej kanapie. Ale palnęłam też wtedy, że to nie musi oznaczać nudnego roku, bo w sumie nigdy nie ma pewności, gdzie taka kanapa może za jakiś czas stać. Słowo harcerza, że nie miałam wtedy pojęcia, nawet minimalnych podejrzeń, że nasza stanie w USA.
Jednego jednak jestem pewna – istnieje coś takiego jak samospełniająca się przepowiednia. To w jaki sposób się nastrajamy, jak myślimy, nawet gdy nie wypowiadamy tego na głos, to i tak ma znaczenie i wpływ na podejmowane przez nas działania. Nawet jeśli w jakimś stopniu odbywa się to nieświadomie. A może właśnie dlatego, że może być nieświadome – warto programować samego siebie pozytywnym przekazem. Warto być dla siebie dobrym, ale ja myślę, że warto też być wyrozumiałym, bo czasami to my jesteśmy najbardziej krytyczni wobec własnej osoby i własnych działań.
Nie rozpiszę szczegółowego planu działań na rok 2020. Nie zrobię typowego podsumowania minionego roku. Ale gdy myślę o roku 2019, nasuwają mi się takie refleksje
Nie jestem, ani nie muszę być idealna.
Nie ma idealnych ludzi, idealnych miejsc czy schematów idealnego życia. Ale…
W życiu zdarzają się idealne momenty i one mogą wystarczyć, aby mieć dobre wspomnienia. To te wspomnienia warto pielęgnować i zachowywać.
Dla mnie ubiegły rok nie był idealny. Ale miewał idealne chwile i to mi wystarcza, aby powiedzieć – jestem wdzięczna, doceniam, dziękuję. To jest moje objawienie roku 2019! To jest moje odkrycie, którym zamykam rok poprzedni i otwieram nowy.
Nie chcę gonić za ideałem, ale chcę umieć dostrzegać i doceniać idealne momenty. One naprawdę się dzieją, na naszych oczach, w naszym życiu. Chcę o nich pamiętać i czerpać z nich dobrą energię. Tego życzę sobie i Wam.