Wiecie, że powinnyśmy systematycznie dbać o punkty G. W razie potrzeby nawet kilka razy dziennie – chuchać i dmuchać.
Jeżeli my o nie zadbamy, to jest szansa, że również nasz partner przejmie ten dobry zwyczaj. Nie ma żartów, nie ma na co czekać i nie ma powodu tego odkładać – trzeba działać. Czas najwyższy zatroszczyć się o punkty G!
Tajemniczy punkt G
Wiedzę o gorących punktach zdobyłam dzięki lekturze książki Jennifer L. Scott “W domu Madame Chic”. Wspominałam o niej już kilkukrotnie i właściwie nie planowałam robić tego raz jeszcze, ale zmotywował mnie komentarz Kasi z bloga Sosnowa11. Kasia w ramach wstępnego testu sięgnęła po fragment tej książki i trafiła na ten o gorących punktach.
Skoro my poznałyśmy ich tajemnicę i tajemną moc, warto, abyście wy poznały i zastosowały ją w praktyce. Zasada jest prosta i skuteczna. Jedynego czego wymaga to wytrwałości, ale przecież tego Wam nie brakuje. Skoro u nas podziałało, z pewnością sprawdzi się także w Waszych domach.
Gorący punkt
Gorące punkty to takie miejsca w domach, które z racji swojego położenia (wzmożony ruch/wzmożona aktywność domowników) ogarnięte są trudnym do opanowania bałaganem. Ja bym to nazwała naturalnym nieładem lub rozgardiaszem.
Miejsca w domu szczególnie podatne na gromadzenie się rupieci. Są to najczęściej domowe przestrzenie wzmożonego ruchu.
U Jennifer punktami G w domu są: stół w jadalni, schody, stolik w przedpokoju oraz ława w nogach łóżka. U nas to podłoga w przedpokoju, biurka chłopców i ława w salonie.
Znajdź gorące punkty
Punkty G naszych domów mogą znajdować się w najróżniejszych miejscach, ale bez trudu je odnajdziecie. Wzmożony ruch i wzmożona aktywność – tak to identyfikuję.
Zazwyczaj pierwszym takim miejscem jest któryś mebel lub kąt tuż po przekroczeniu progu mieszkania. To tam zostawiamy pierwsze szpargały wniesione do domu, ubrania, torby, klucze, parasolki, buty itp. Oczywiście najwięcej zależy od organizacji, ale o tym później.
U nas najbardziej gorącymi punktami w domu (wręcz palącymi) są biurka chłopców. Co bym nie robiła i tak panuje na nich bałagan. To moje wieczne utrapienie i źródło ciągłego utyskiwania. Jednak epicentrum gorąca to ława w salonie, która Mojemu Mężowi służy za biurko i stół jadalniany. To centralne miejsce salonu, dlatego zależy mi na jego wyglądzie.
Okiełznaj gorący punkt
My mamy w domu aż 5 gorących punktów (swoje biurko też zaliczyłam). Próba ich opanowania polega przede wszystkim na ich dobrym zorganizowaniu.
W przedpokoju mamy ogromną szafę, w której powinny lądować kurtki i buty. Są szuflady na czapki, szaliki i rękawiczki. Pudełko na klucze i monety. Mam haczyk na torebkę i klucze chłopców. Mogę wymieniać i wymieniać. Jednak nawet najlepiej zorganizowaną przestrzeń ogarnie chaos, jeżeli organizacja nie zamieni się w praktykę.
Systematyczne sprzątanie rzeczy zalegających w gorących punktach wejdzie ci w krew i z uciążliwego stanie się stylem życia.
Pilnuj gorących punktów
Sukces w utrzymaniu ładu w gorących punktach zależy przede wszystkim od uporu. Nie można im odpuszczać, ani im ani sobie. Skoro w przedpokoju stoi pudełko na klucze, to właśnie tam powinniśmy je chować. Za każdym razem. Skoro w szafie zamontowałam haczyk na torebkę, to tam powinnam ją wieszać. Konsekwencja, systematyczność i wytrwałość.Przydziel rzeczom konkretne miejsca, a później pilnuj (nadzoruj) aby reguły były przestrzegane. Bez wyjątku!
Trzeba sprzątać ten miszmasz – dziś, jutro, pojutrze. No tak, musisz do tego stale wracać, ale z upływem czasu bałaganu będzie coraz mniej, obiecuję.
Jennifer obiecuje, że po pewnym czasie bałagan w gorących punktach maleje. Szczerze mówiąc, gdy patrzę na Moich Chłopaków – mam raczej skojarzenia z syzyfowymi pracami.
Jednak jeżeli chcemy zapanować nad punktami G nie można się poddawać. Ktoś tę robotę musi wytrwale robić. Z korzyścią dla całego domu. Z czasem domownicy również nabiorą dobrych przyzwyczajeń. Przynajmniej taką powinnyśmy mieć nadzieję.
I jak – szybki przegląd w głowie – ile punktów G naliczyłyście u siebie? A może znacie jakieś sposoby na skuteczne ogarnięcie gorących punktów?