Od samego rana mgły i szron, około południa zaczęło się odrobinę przebijać słońce. Zamiast walczyć z kurzem, wyszłam na taras z aparatem. Robota po powrocie i tak czekała, ale przynajmniej przez kilka chwil byłam w „innym wymiarze” – trochę bardziej poetyckim.
KONTYNUUJ CZYTANIE – te wpisy mogą Cię zainteresować:
Gdy pokazywałam swój ulubiony kącik w mieszkaniu, obiecałam w komentarzu, że odsłonię trochę więcej…
Gdy 9 lipca, do naszego szwajcarskiego mieszkania przybyła ekipa, aby spakować nasz dobytek, nie…
Nie wiem, czy nadal mamy cztery pory roku, jeżeli nawet, to z całą pewnością proporcje między nimi…
Tak, wiem, to szaleństwo. Sama nie wiem jak do tego doszło. Poszłam do komórki przejrzeć pudła ze…
Lepiej uprzedzę – to będzie długi post, ale na pocieszenie, a może na zachętę dodam, że ma…
Zapraszam Was na herbatkę na naszym tarasie, który wysprzątałam dzięki jednej z Was. Rozsiądźcie…
Właściwie, to ten post mógłby mieć tytuł – lepiej późno niż wcale. Prawda jest jednak taka, że…
Lubię lato. Uwielbiam słońce, błękitne niebo i ciepłe noce.Ale tego lata noce nie były ciepłe, były…
Jaki jest najprostszy sposób na spektakularną zmianę wnętrza? Poduszki! Miałam o nich napisać…
Ostatnio komentowane